
Iwona Załuska, córka Anki Bednarskiej
Kiedy byłam dzieckiem, wszyscy bali się mówić o tych sprawach, że Związek Radziecki coś złego zrobił rodzinom. […] Niewiele się mówiło. Dopiero później, w latach 70. mogłam usłyszeć trochę więcej.
Najbardziej z opowiadań mamy zapamiętałam, że kiedy przypływali do Isafahanu (…) płynęli przez Morze Kaspijskie. Wszyscy ludzie chcieli wsiąść na jeden statek. Wiadomo, że to jest niemożliwie, bo jak jest za duże obciążenie to cudów nie ma, zatonie. […] I mama mówi, że któryś z tych źle ulokowanych pasażerów wpadł do wody i nie udało się go uratować, bo on był w ubraniu, w jesionce, która nasiąkła wodą i to ubranie go pociągnęło.
Mama uczyła mnie różnych rzeczy. Nie uświadamiała mi tego, jak dobrze wszystko umieć, ale ja nabrałam w pewnym momencie przekonania, że jak umiem upiec chleb, to ja z głodu nigdy nie umrę.
Mama nie żałowała, że opuszczają Nową Zelandię. Rodzina cieszyła się, że wojna się skończyła, a oni byli tak daleko od Polski. I jak się okazało, że mogą wracać to wrócili. Żadne z rodzeństwa mamy nie chciało tam zostać. Bo tak jak ich wywieziono: była babcia, dziadek, brat Józef, moja mama, Ela, Olek i Urszula. Siedmioro ich wyjechało. Dziadek został w Teheranie to zostało sześcioro. Do Andersa poszedł Józef, zostało ich pięcioro, a Tadek poszedł do Junaków i ich zostało czworo. I oni wrócili. I jest takie zdjęcie z gazety, że jest podpisane „Maria Bednarska z dziećmi wracają do Polski”.
Babcia była bardzo silną kobietą. Urodziła dziewięcioro dzieci. Straciła męża, matka w Ameryce z siostrami. Po powrocie do Polski okazało się, że domu nie zabrali, ale był mocno zrujnowany. Babcia radziła sobie tak, że sprzedawała te rzeczy, które miała na wsi ukryte. Poza tym haftowała. Wstawała o 4-5 rano i haftowała. Nosiło się wtedy bluzki ze spadochronów szyte. I tak sobie dorabiała. Ja jeszcze gdzieś mam jedną zachowaną.
Byłam z mamą na spotkaniu z koleżankami z Pahiatua. I jak one się spotkały, to głównie płakały.
To jest dziedzictwo najcenniejsze. Nie geny, ale to na co się patrzy. To, jak oni sobie radzili, to ja wiem, że też sobie poradzę.