Ala Manterys

Nie pamiętam czasów, żebym nie znała historii dzieci z Pahiatua. Wśród dorosłych zawsze o tym się rozmawiało. Było Polskie Stowarzyszenie, szliśmy do polskich szkół, do kościoła. Zawsze było o tym rozmawiane. 

Dla taty było trudne, kiedy w latach 70. przyjechał pierwszy raz do Polski, a bliscy nie wierzyli w to, co mu się przydarzyło. 

Mama i tata zawsze chcieli po polsku rozmawiać w domu. Nie wolno było do nich mówić po angielsku. Dlatego angielskiego tak naprawdę nauczyliśmy się w szkole. A kiedy do mamy czy taty powiedzieliśmy coś po angielsku, to oni mówili: nie rozumiem, to chyba po francusku? Ci, którzy nie rozmawiali w domu z rodzicami po polsku mają teraz trudność i żałują.

To jest też moja historia. To, przez co przeszła moja rodzina. Widzę to jako bogatą przeszłość, która sprawia, że nie jestem bez niczego. To dla mnie ważne i jest częścią mojej tożsamości. Ale nigdy nie myślałam, dlaczego to takie ważne. Tak jest i koniec.